Zayn.
Od roku spotykasz się z Zaynem. Było wam razem świetnie, ale w ciągu ostatnich dwóch miesięcy Zayn dziwnie się zachowuje. Jest chamski, wiecznie podenerwowany, wredny i ciągle krzyczy. Wkurza go nawet krzywo postawiony kubek. Co więcej, zaczął pić, i znowu palić. Ale masz wrażenie, że to nie są zwykłe papierosy.
Siedziałaś na kanapie i przeglądałaś stare czasopismo kiedy zadzwoniła twoja komórka.
-Halo?-odebrałaś.
-Czy rozmawiam z panią [T.I] [T.N]?-odezwał się męski głos.
-Tak. O co chodzi?
-Pani chłopak jest w szpitalu. Jego stan jest bardzo niestabilny. Proszę jak najszybciej przyjechać.
-Dobrze. Już jadę. Jaki to szpital?
Mężczyzna podał ci adres.
Rozłączyłaś się, wstałaś i wsiadłaś do samochodu.
Po kwadransie byłaś już na miejscu.
W poczekalni stał Liam. Kiedy zmagałaś się z pijaństwem Zayna, to właśnie Liam najbardziej ci pomagał. Podbiegłaś do niego.
-[T.I]!-zawołał gdy cię zobaczył.
-Hej-uśmiechnęłaś się blado- Co z nim?-zapytałaś ponuro.
-Wracał nawalony samochodem z imprezy. Facet który prowadził wjechał w drzewo. Kierowca i pasażer zginęli na miejscu, a Zayn z jakimś kolesiem z tyłu przeżyli. Ich stan jest bardzo ciężki. A te papierosy o których mi mówiłaś. Miały domieszkę jakiegoś słabego narkotyku.-powiedział smutno.
Załamana usiadłaś na krześle za tobą i schowałaś głowę w rękach. Zaczęłaś płakać.
Liam usiadł obok ciebie i mocno cię objął.
-Nie płacz. Nie warto.
-Myślisz, że z tego wyjdzie?
-Jestem pewien. Zayn to silny facet.-zapewnił.- Ale przydałby mu się odwyk.-dodał stanowczo.
-Wiem. Liam ja próbowałam już wszystkiego! Zayn po prostu nie widzi swojego nałogu. Ilekroć chcę przemówić mu do rozumu, uważa, że przesadzam i się czepiam. Nie mówiłam nikomu, ale tydzień temu przyłapałam go jak się ciął. Myślę, że stało się coś złego a on nie chce nam powiedzieć. -wyznałaś.
-Pani [T.I] [T.N]?-podskoczyłaś na dźwięk nieznanego, męskiego głosu.
- Tak. Co z Zaynem?
-Stan pana Malika się ustabilizował. Można do niego wejść. -powiedział facet w białym kitlu.
-Dziękuję bardzo-odrzekłaś, a lekarz uśmiechnął się i odszedł. Zwróciłaś się do Liama.-Zaraz wrócę.
Pokiwał głową i zajął jedno z krzeseł. Weszłaś do Zayna. Przysunęłaś sobie stołek i usiadłaś przy jego łóżku.
-Zayn.-powiedziałaś cicho.-Mam nadzieję, że mnie słyszysz.
Z jego ust wystawała rurka od respiratora, a z ciała różne kabelki. Trochę cię to przeraziło, ale mówiłas dalej.
-Bo to co ci teraz powiem jest bardzo ważne.-ujęłaś jego dłoń.-Wiem co się stało. Dobrze, że to nie ty prowadziłeś. Mówiłam ci wiele razy, że takie imprezowanie źle się skończy. Poza tym, papierosy z narkotykami. Słabe ale jednak. Myślałeś, że się nie dowiem?-odwróciłaś jego rękę-Na dodatek ciąłeś się. To nie jesteś ty. To nie jest mój Zayn. Co się stało? Co strasznego cię spotkało? I czemu nie chcesz mi powiedzieć? Na początku byłam zła, ale teraz po prostu się martwię, że nie rozumiem tego co się z tobą dzieje. Nie ufasz mi?-po twoich policzkach spłynęły łzy.-Kocham cię i zawsze będę.-szepnęłaś łamiącym się głosem.
Uniosłaś głowę i spojrzałaś na jego spokojną twarz.
Nagle zauważyłaś, że w zewnętrznym kąciku jego prawego oka pojawiła się łza. Starłaś ja.
-Powiedziałam ci już wszystko co chciałam.-puściłaś jego rękę i wyszłaś.
Stanęłaś przed Liamem.
-Idź do niego-uśmiechnęłaś się.
- Dzięki.-odwzajemnił uśmiech.
Wszedł do sali i zajął stołek na którym siedziałaś chwilę wcześniej.
Skuliłaś się na krześle w poczekalni i zaczęłaś zastanawiać się co zrobisz gdyby Zayn już nigdy się nie wybudził.
Po około dwudziestu minutach ktoś postukał cię w ramię. To był Liam.
-Słuchaj, ja muszę jechać do domu. Odwieźć cię?-zapytał.
-Dzięki ale nie.-wstałaś i rozprostowałaś nogi.- Posiedzę z nim trochę. Może przez noc się wybudzi.
-Jak chcesz. Do jutra-pomachał ci kierując się do drzwi szpitala.
-Do jutra-odmachałaś i weszłaś do sali. Podsunęłaś krzesełko pod ścianę i oparłaś się o nią. Nawet nie wiesz kiedy zasnęłaś.
***
Ze snu zbudził cię przeraźliwy ryk aparatury, do której podłączony był Zayn.
Zanim zdążyłaś zaprotestować, zostałaś wyrzucona z sali. Po dłuższej chwili personel opuścił pomieszczenie. Wynosili jedną z maszyn. Chyba respirator, ale nie byłaś pewna. Podszedł do ciebie lekarz.
-Pan Malik jest już stabilny. Mam również dwie dobre wiadomości.-uśmiechnął się szeroko- Zaczyna się wybudzać, oraz samodzielnie oddycha.
-Dziękuję!-krzyknęłaś ściskając zaskoczonego lekarza. Puściłaś go i wbiegłaś do sali.
Usiadłaś na brzegu łóżka, i zaczęłaś głaskać swojego chłopaka po twarzy.
Zamrugał kilka razy, otworzył oczy i uśmiechnął się słabo.
Chciał coś powiedzieć, ale zaczął kaszleć, i dopiero po chwili odzyskał głos.
-Cześć kochanie-szepnęłaś z uśmiechem.
-Hej. Słyszałem co mówiłaś. Bardzo, bardzo cię przepraszam. Zachowywałem się jak ostatni dupek.
Nie zdziwię się jeśli mnie zostawisz. Może tak będzie lepiej. Więc jak chcesz to...to możesz iść. To będzie tylko i wyłącznie moja wina. -rzekł smutno.
Nachyliłaś się i pocałowałaś go delikatnie.
-Nigdy.-szepnęłaś z uśmiechem.-A teraz powiedz mi. Co cię skłoniło do czegoś takiego? Czemu nie chcesz mi powiedzieć? Straciłeś do mnie zaufanie?-zadrżała ci dolna warga.
-Nie! To zupełnie nie tak. Nie chciałem cię obarczać swoimi problemami. I dalej nie jestem pewien czy chcę.
-Nawet mnie nie denerwuj. Nie możesz ukrywać czegoś, co zrobiło z ciebie...to.-powiedziałaś poważnie. Zayn spojrzał w okno na przeciwległej ścianie.
-Miałem przyjaciela. Znaliśmy się od kołyski. Dwa miesiące temu dowiedziałem się, że przegrał walkę z rakiem. Myślałem, że jakoś dam sobie z tym radę. Wpadłem w depresję. Mimo, że nie wiedziałem o jego chorobie, obwiniałem się za jego śmierć. Wściekłem się na siebie, że mu nie pomogłem. Nie umiałem poradzić sobie ze stratą, więc zacząłem ćpać, pić i ciąć się. Kiedy raz zaciąłem się trochę za głęboko, miałem zamiar ci powiedzieć, ale usłyszałem jak rozmawiasz przez telefon. Dowiedziałem się, że twoja ukochana ciocia Margaret jest ciężko chora i nie chciałem cię martwić. Przepraszam, że cię nie słuchałem, i, że cię skrzywdziłem.-popatrzył w twoje niebieskie oczy.-Brakowało mi tych twoich ślicznych oczek.-uśmiechnął się.
-Przykro mi z powodu twojego przyjaciela. Naprawdę.-ścisnęłaś mocniej jego dłoń.
-Mnie też.
-A skoro nawiązałeś do cioci Margaret, to wczoraj dzwoniła do mnie babcia, i mówiła, że jest już zdrowa.
-To super!-powiedział. Ziewnęłaś. Zayn spojrzał na zegar.
-Jest środek nocy. Jedź do domu i się połóż. I nawet nie próbuj protestować.-zagroził.
Przewróciłaś oczami. Pocałowałaś go jeszcze raz, tym razem mocniej.
-Cieszę się, że wrócił mój Zayn.-uśmiechnęłaś się.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też.-wstałaś, pozbierałaś swoje rzeczy i podeszłaś do drzwi.-Do rana.-szepnęłaś.
-Do rana.
Wyszłaś ze szpitala, i po pół godzinie spałaś głębokim i spokojnym snem. Takim jakim nie spałaś od dawna.
##############################
Podoba się? Mam nadzieję, że tak. Nie wiem czy jutro uda mi się coś napisać. Na pewno najpierw będzie 9 część, a potem imagin. Słyszałyście już nowe piosenki chłopców? Miałam ich nie słuchać, bo to przypadkowy wyciek, ale nie mogłam się powstrzymać. 1. They Don't Know About Us 2. Rock Me.
CUDO!!!
Love,
Mara.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz