-Co mi strzeliło do głowy?-powiedział łamiącym się głosem Lou.-Jestem przecież dorosły, a zachowałem się jak dziesięciolatek. Jak mogłem być tak nieodpowiedzialny? Powiedz mi, jak?-zapytał patrząc na swoje drżące dłonie.
-Louis.-Nie zareagował.-Louis, spójrz na mnie.
Spojrzał na mnie zaszklonymi od łez, niebiesko-zielonymi, smutnymi oczami.
Objęłam dłońmi jego zimne ręce.
Popatrzyłam mu głęboko w oczy.
-Harry to twój najlepszy przyjaciel. Nie zrobiłeś tego specjalnie, więc na pewno ci wybaczy. Nie martw się. Będzie dobrze.-powiedziałam.
Przytuliłam go mocno. Odwzajemnił uścisk.
Uśmiechnął się. Odpowiedziałam uśmiechem.
Po krótkiej chwili nadeszła lekarka i Harry. Szedł o własnych siłach.
Poderwaliśmy się z krzeseł.
Harry uśmiechnął się lekko na nasz widok. Miał szwy na czole.
-Co z nim?-zapytał Louis.
-Zaskakująco dobrze. Rezonans nie wykazał żadnych niepokojących zmian w mózgu.-Szwy są rozpuszczalne, więc nie będzie trzeba ich zdejmować, ale proszę przyjść za tydzień do kontroli. Pacjent musi odpoczywać przez jakiś czas, żadnej siłowni, a patrząc na pana pracę zero wywiadów i gal przez tydzień. Pan Styles, dostał też leki, które powinny działać za jakieś 10 minut. zwróciła się teraz do mnie.-Prosze podawać mu te tabletki raz dziennie.
-Dziękujemy bardzo.-powiedziałam
-Nie ma za co-uśmiechnęła się i odeszła.
Harry stał oparty o ścianę.
Louis podszedł do niego.
-Harry, ja...-zaczął niepewnie- Przepraszam. Zachowałem się jak dzieciak. Ta figurka...miała trafić w ścianę, cóż, chyba trochę chybiłem. Naprawdę przepraszam.-zakończył.
-Przeprosiny przyjęte.-uśmiechnął się Loczek.
Uściskali się na zgodę. Loui puścił Hazzę.
-Dobra, idziemy. Chłopaki będą się martwić.-wzięłam Harrego pod rękę i wyszliśmy ze szpitala.
############################
Wiem, że krótki, ale mi się nie chciało. :p
Dooooooo.......środy? Nie wiem. Zobaczymy.
Love,
Mara.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz