niedziela, 28 października 2012
Część 8
-Jesteś...kim?
-Sierotą. Moi rodzice zginęli w wypadku gdy miałam pięć lat.Rodzice taty już nie żyli, tata mamy też, a mama mamy była zbyt chora żeby się mną zajmować. Rok później zmarła. Mam ciotki, wujków, kuzynów ale nikt nie chciał pięciolatki z traumą na wychowanie. Trafiłam do domu dziecka, ale bardzo mnie tam lubili. W pierwszej klasie poznałam Sam. Nigdy nie sprawiałam kłopotów,uczyłam się dobrze. Tak sobie żyłam, a potem Sarah jako jedyna przyjęła mnie na staż. Poznałam ciebie, chłopaków i resztę już znasz. Czasami trochę tęsknię za rodzicami, ale wspominam tylko te dobre chwile. Nie wspominam ich śmierci tylko ich życie.-mówiłam spokojnie, ale na takie szczegółowe wspomnienie o wypadku rodziców poczułam jak łzy spływają mi po policzkach.
Harry mocniej mnie objął.
-Ćśśśś. Już dobrze. Nie płacz. Moje kochanie. Nie powinienem był pytać. Przecież gdybyś chciała, przecież sama byś powiedziała.
Otarłam łzy.
-Nie Harry. Dobrze, że zapytałeś. Ukrywałam to zbyt długo. Naprawdę.
Spojrzał na mnie niepewny czy nie zranił mnie w jakikolwiek sposób.
Uśmiechnęłam się, i ujęłam jego twarz w dłonie. Zbliżyłam się do niego na tyle, byśmy stykali się nosami.
-Harry, słońce, uwierz mi.-powiedziałam cicho.
Uśmiechnęliśmy się do siebie.
Harry ziewnął potężnie.
-Słoneczko, prześpij się. -pocałowałam go- Ja muszę posprzątać ten syf w garderobie, i pozmywać naczynia.-wyszłam z łóżka. Doszłam do drzwi i dodałam jeszcze-Jakbyś czegoś potrzebował, to mnie zawołaj. Słodkich snów.-uśmiechnęłam się.
Pomachał mi , położył się, i zakrył kocem po uszy.. Zeszłam do kuchni.
Kiedy skończyłam myć pierwszą miskę, usłyszałam chrapanie Harrego.
"Ale był zmeczony"-pomyślałam.
Właśnie skończyłam zmywać, gdy zobaczyłam jak srebrny Lnad Rover Louisa sskręca w naszą ulkicę. Szybko wytarłam ręce i poszłam im otworzyć.
Wpuściłam ich do domu i od razu zastrzegłam, że mają być cicho, bo Harry właśnie zasnął.
-Obiecujemy-szepnął Liam.
-Ściągnijcie buty, i bardzo was proszę włóżcie zakupy do lodówki, co? Bo ja muszę iść układać te ciuchy w garderobie.
-Oczywiście. Postaram się żeby chłopcy byli cicho, ale cudów nie obiecuję.-powiedział Liam. Nasz kochany Daddy Directioner.
-Dziękuję.-przytuliłam go i cmoknęłam w policzek.- I chłopaki, jeszcze raz wielkie dzięki za całą pomoc. Jestem wam dozgonnie wdzięczna.-usmiechnęłam się i objęłam każdego z osobna.
-Drobiazg-odparli zgodnym chórem. Zaśmiałam się, przewróciłam oczami i poszłam do kuchni.
########################
Tak wiem. Za krótki. Ale moja mama już 3 raz krzyczy, że "Mam posprzątać ten syf w pokoju!!". Mimo to, że jest posprzątane. Brak argumentów.
Love,
Mara.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz